Wizyta ortopedy z Korei Południowej, kraju niezwykle zaawansowanego w dziedzinie rozwoju medycyny, jest efektem ubiegłorocznego udziału dr. hab. Tomasza Piontka w panelu „The Meniscus” Asian Summit oraz konferencji Koreańskiego Towarzystwa Artroskopowego. To wtedy ortopeda z Poznania opowiadał o nowym spojrzeniu na przyczynę uszkodzeń chrząstki rzepki. A historia zainteresowania się tym tematem też jest niesamowita.
Dolegliwości bólowe stawu kolanowego w przednim przedziale dotyczą bowiem wielu osób. Młodzi ludzie przychodzą do lekarza, pokazują, gdzie boli - często w okolicy rzepki. - To uraz spowodowany miejscowym deficytem, brakiem rozciągania, złym treningiem, a jego leczenie bywa trudne. Trzeba od razu stawiać na poprawę biomechaniki, częste ćwiczenia, bo inaczej bolą kolana. Nawet nastolatków, którzy nie powinni w tym wieku mieć problemów. Nie pomagają wizyty u rehabilitantów, nie pomagają zastrzyki, często ta sytuacja dotyczy młodych kobiet, które czują ból w przednim przedziale kolana – tłumaczy dr Tomasz Piontek.
I dodaje, że w przeszłości takie osoby wracały do niego po kilku latach, mając już poważnie uszkodzoną chrząstkę czy rzepkę. - Mają 25 lat, a kolana wyglądają jak u osób 55- czy 60-letnich. O chrząstkę trzeba dbać od samego początku – mówi dr Piontek.
Wizyta młodej siatkarki doprowadziła do przełomu. Pojawiło się pytanie: dlaczego?
Sytuacja zmieniła się, gdy do lekarza trafiła młoda siatkarka, z bólem kolana. - Rezonans wykazał uszkodzenie chrząstki, naprawiliśmy to, ale ból nie minął. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego? Wykonaliśmy zabieg, który jest przeznaczony dla bardzo trudnych przypadków, obniżenia całego kłykcia. To dało efekt, wróciła na boisko, mogła grać – przyznaje ortopeda z kliniki Rehasport.
Ten zabieg sprawił, że ortopeda zaczął poszukiwać innej przyczyny powstania bólu, morfologicznej. Współpraca z dr. Arturem Banachem, naukowcem i stypendystą w programie im. Marii Skłodowskiej-Curie, dała dodatkowy argument. - Artur to nasz były pacjent, żeglarz, miał kiedyś bardzo dobre wyniki w mistrzostwach Polski. Zarazem człowiek o otwartym umyśle, pracę magisterską bronił w Londynie, doktorat w Australii, jest stypendystą Harvard Medical School, teraz pracuje w Lozannie. Zaprzyjaźniliśmy się, zainteresował się tym tematem. Znaleźliśmy w literaturze, że podobne wyzwania podjęli w połowie poprzedniego wieku dr Gunnar Wiberg w latach 40. oraz dr Ralph Edward Outerbridge w latach 60. Przypomnieliśmy ich dokonania, opisaliśmy, że znaleźli przyczynę, dlaczego ludzie mogą mieć dolegliwości w części przyśrodkowej rzepki - mówi.
I dodaje: - A to stąd, że tzw. „rim”, wyniosłość, jakby kłykieć przyśrodkowy, jest dysplastyczny i ma ostrą krawędź, pozostającą w konflikcie z rzepką. Uderzają w siebie, a po czasie tworzy się dziura. Dr Outerbridge opisał to w 1961 roku, ale – jak to w medycynie bywa – wiedza uciekła ludziom. Zniknęła na 60 lat, a my ją odkopaliśmy. Wspólnie z dr. Banachem, ale także z jego dawnym promotorem dr. Nobuhiko Hatą z Harvardu i prof. Rossem Crawfordem z Brisbane w Australii zaczęliśmy dyskutować. I finalnie przygotowaliśmy publikację – opowiada dr hab. Tomasz Piontek.
Artykuł w prestiżowym magazynie, to efekt kolejnych dyskusji. I praca ludzi z różnych zakątków świata
Te dyskusje, a ostatecznie też publikacja artykułu pt. „Supratrochlear Rim is Correlated with Isolated Patellar Chondromalacia on Magnetic Resonance Imaging of the Knee” w „Arthroscopy, Sports Medicine, and Rehabilitation” otworzyło nowy rozdział w procesie leczenia. - Zauważyliśmy, że leczenie rekonstrukcyjne chrząstki stawowej rzepki daje wyniki gorsze niż kłykcia kości przyśrodkowej. I zastanawialiśmy się, dlaczego? Co jest przyczyną? Sądzimy, że nie zwracamy uwagi na kształt kłykcia kości udowej. I zwracamy uwagę na objaw, a nie szukamy przyczyny. To się zmieniło, od dwóch lat pracujemy nad tym, posiadamy różne warianty operacji, które mają za zadanie zniesienie wad anatomicznych, mogących dotknąć każdego. Bo każdy z nas jest inny – opowiada dr Tomasz Piontek.
Publikacja miała za zadanie pokazać, że każdy pacjent powinien być leczony indywidualnie. Pojawiły się pozytywne wyniki zabiegów, pacjenci są zadowoleni. - To niesamowite, że trzeba połączyć kilka elementów, coś zaplanować, szukać prawdy na różnych poziomach. U nas doprowadziło do tego spotkanie lekarza z naukowcem z innej dziedziny. I to świadczy o potędze ludzkiego mózgu oraz konieczności wymiany doświadczeń – dodaje ortopeda z Poznania.
Jeden z wariantów takiej operacji obserwował z bliska dr Min Seok Cha z Korei Południowej, choć również i inne zabiegi. Właśnie w taki sposób nasza myśl medyczna trafia w inne rejony świata.