Historia naszej Pacjentki nie odbiegała od wielu innych przypadków ortopedycznych – doznała typowego złamania w bliższym końcu kości piszczelowej prawej – złamanie kłykcia bocznego. Operacja, podczas której zespolono złamanie i założono płytkę, a także długotrwała rehabilitacja, nie dały pożądanego efektu. Ponowna operacja, artroskopia nie spowodowały poprawy.
Na domiar złego, stan nogi zaczął się pogarszać, co oznaczało większe dolegliwości bólowe.
– Gdy pacjentka zgłosiła się do mnie, stwierdziłem duże zmiany pourazowe w obrębie źle wygojonego złamania kłykcia bocznego piszczeli oraz postępującą deformację osi całej kończyny w kierunku koślawości. Taki stan, wraz z deformacją koślawą całej nogi, może szybko doprowadzić do zniszczenia kolana i konieczności wstawienia endoprotezy. Złożoność deformacji wymaga od ortopedy skomplikowanego leczenia operacyjnego – opowiada dr Michał Konik z Rehasport. – Niestety, samo odtworzenie prawidłowej powierzchni stawowej złamanego kłykcia piszczeli nie wystarczało już do odtworzenia poprawnej funkcji kończyny. Musiałem myśleć też o wykonaniu korekcji koślawości. Dwie tak duże osteotomie wymagają idealnej precyzji cięć, a dodatkowo musiały być tak zaplanowane, aby na siebie nie nachodziły. Tutaj z pomocą przyszło wirtualne planowanie przedoperacyjne oraz przymiary 3D – dodaje ortopeda.
Wsparcie w tym projekcie zapewnił inżynier Jakub Piękoś, który zaprojektował zestaw spersonalizowanych narzędzi, w oparciu o przeprowadzone wspólnie z lekarzem komputerowe symulacje procesu leczenia operacyjnego. – Planowanie przedoperacyjne rozpoczęliśmy od stworzenia trójwymiarowych modeli kości pacjentki, wykorzystując do tego dane z tomografii komputerowej. Następnie, po odbiciu lustrzanym zdrowej strony, oba modele zostały na siebie nałożone, co pozwoliło na ocenę nieprawidłowości w obrębie kłykcia bocznego kości piszczelowej i zaplanowanie korekcji. Widoczne obniżenie fragmentu kłykcia skorygowaliśmy, uwzględniając anatomiczną budowę stawu kolanowego pacjentki. Korekcję koślawości kończyny zaplanowaliśmy również wirtualnie – mówi inż Jakub Piękoś.
– Dopełnieniem całego procesu było wyznaczenie pozycji płyt zespalających, których kształt został wcześniej dopasowany do wydruku 3D kości już po zaplanowanej korekcji, natomiast ich trójwymiarowe modele uzyskano wykorzystując optyczny skaner 3D. Po tak skrupulatnie przeprowadzonym procesie planowania przedoperacyjnego, ostatnim etapem prac było zaprojektowanie przymiarów, które pozwoliłyby precyzyjnie odtworzyć w warunkach bloku operacyjnego wszystkie zaplanowane w komputerze działania. Zostały one wytworzone na drukarce 3D z bezpiecznego dla pacjenta biozgodnego materiału i po poddaniu procesowi sterylizacji mogły być użyte podczas operacji – dodaje inżynier. – Dzięki wykorzystaniu nowoczesnych technologii, jesteśmy w stanie wirtualnie zaplanować cały proces leczenia, a następnie, już na bloku, w pełni kontrolować jego przebieg. Przymiary 3D eliminują zjawisko improwizacji w trakcie operacji, ograniczając do minimum ryzyko popełnienia błędu. Z perspektywy pacjenta to bardzo duża korzyść – przyznaje Jakub Piękoś.
Cały proces udało się więc wykonać podczas jednej operacji, która odbyła się 23 kwietnia w Szpitalu Medicover w Warszawie. – To wielka zaleta, bo w przeciwnym wypadku trzeba by robić dwie duże osteotomie. Wówczas najpierw trzeba się zająć koślawością i ją zredukować, potem odczekać by wszystko powolutku się zrosło. I dopiero wtedy wykonać zabieg podnoszący kłykieć. Oznacza to więc dwa zabiegi i dwie trzymiesięczne rehabilitacje. U nas ten czas skraca się o połowę, a do tego mamy pewność, że dzięki precyzyjnym wycięciom żadna kość nam się nie połamie w niekontrolowany sposób – mówi dr Michał Konik.
Pacjentka w kolejnym tygodniu będzie mogła rozpocząć proces rehabilitacji.