Medale, emocje i wrażenia. Specjaliści z Rehasport po igrzyskach olimpijskich

Przeżywali chwile wzruszenia, gdy na najważniejszej imprezie czterolecia sportowcy, którymi się opiekują, sięgali po swoje chwile chwały. Ale i razem z nimi cierpieli, gdy dochodziło do niepowodzeń. - Jesteś blisko tych, którzy wygrywają, ale i przegrywają. Jedni się cieszą, inni płaczą ze smutku, także w naszej ekipie. No i widzisz z bliska, ile taki medal olimpijski może dać, jaką jest przepustką do świata wielkiego sportu – mówi Erwin Uss, fizjoterapeuta polskich reprezentantek w boksie.

On cieszył się, gdy Julia Szeremeta wygrała swoją ćwierćfinałową walkę i zapewniła sobie co najmniej brązowy medal. A miał przywilej, razem z głównym trenerem Tomaszem Dylakiem, przebywania w narożniku 20-letniej pięściarki. To właśnie z paniami z kadry Polskiego Związku Bokserskiego fizjoterapeuta Rehasport Erwin Uss pracuje od czterech lat, na wyjazdach spędza ponad 300 dni w roku.

Tytuł wicemistrzyni olimpijskiej dla Szeremety, pierwszy bokserski medal Biało-Czerwonych od 32 lat, był więc sukcesem także i jego – oraz całej kadry szkoleniowej. A blisko podium była również Elżbieta Wójcik, skrzywdzona przez sędziów w swoim ćwierćfinale. - Sam sport to jedno, ale i organizacja igrzysk, atmosfera, to oś niesamowitego. Wielkie wrażenie zrobiła wioska olimpijska, byliśmy w niej od 22 lipca do 12 sierpnia. Jest WOW! Budynki z flagami, prawie każdy w dresie narodowym, małe sportowe miasto – mówi.

Brązowy medal następców "Dominatorów". Znakomita osada ze wsparciem specjalistki z Rehasport 

Podobnie z medalu męskiej osady w czwórkach podwójnych cieszyła się dr Maria Wolff, która od trzech lat układała sztab medyczny w Polskim Związku Towarzystw Wioślarskich, towarzyszyła Biało-Czerwonym podczas najważniejszych zawodów. W Paryżu Polska miała dwie medalowe szanse, choć na dobrą sprawę jedną realną: tę w męskich czwórkach. I podopieczni legendarnego trenera Aleksandra Wojciechowskiego nie zawiedli, a z brązowego krążka razem z nimi cieszyła się lekarka z kliniki Rehasport.

Dr Maria Wolff

Więcej zaskoczenia niż radości było wśród polskich lekkoatletów, bo po dziewięciu medalach w Tokio, z Paryża przywieźli zaledwie jeden. Ten Natalii Kaczmarek, trzeciej na 400 metrów, w kosmicznym finale. A ponieważ to sprinterka, to pewnie i serce mocniej zabiło Agacie Kępie, fizjoterapeutce Rehasport, które opiekuje się właśnie sprinterkami, choć głównie tymi rywalizującymi na 100 i 200 metrów. - Udział w igrzyskach olimpijskich, mieszkanie w wiosce z najlepszymi sportowcami na świecie, kibicowanie polskiej reprezentacji to niesamowite przeżycie - mówi Agata Kępa.

Agata Kępa

Kilka medalowych szans żeglarzy. Do szczęścia zabrakło tak niewiele

Polscy żeglarze byli zaś daleko na południe od Paryża, swoją wioskę olimpijską mieli w Marsylii. A ich najliczniejszej w historii reprezentacji towarzyszyło z kolei czworo specjalistów z Rehasport: lekarz dr n. med. Witold Dudziński, trener przygotowania fizycznego Mariusz Goliński oraz fizjoterapeuci: Mateusz PotocznyKacper Abramowski. Dla tego ostatniego był to olimpijski debiut.

Kacper Abramowski, Mateusz Potoczny, Mariusz Goliński i dr n. med. Witold Dudziński

I on też przeżywali chwile radosne, ale i smutne. Tak blisko przynajmniej pewnego występu w półfinale – zarazem i lokaty w najlepszej piątce – znalazł się Paweł Tarnowski. Mały błąd wystarczył, by wicemistrz świata stracił uprzywilejowaną pozycję. I tak samo o medal walczył duet w klasie 49er Dominik Buksak/Szymon Wierzbicki czy też Julia Damasiewicz w Formule Kite. Skończyło się na czterech miejscach w czołowej dziesiątce i pewnym niedosycie z uwagi na kiepską pogodę do żeglowania.