Praca fizjoterapeutów z kliniki Rehasport jest doceniana w wielu dyscyplinach, nie tylko w lekkoatletyce. Pracują z reprezentantami Polski, zarówno z tymi ze sportów zespołowych, jak i startującymi indywidualnie. Lekkoatleci też zresztą zwykle rywalizują na własne konto, choć w biegach krótkich sytuacja może być inna. A to właśnie za sprawą sztafet.
Pięcioro fizjoterapeutów, kilkudziesięciu sportowców. Polska w Budapeszcie
Agata Kępa pracuje głównie ze sprinterkami biegającymi na 100 i 200 metrów. Rok temu towarzyszyła im w mistrzostwach Europy w Monachium – teraz „imprezą sezonu” były mistrzostwa świata w Budapeszcie.
- Przez cały sezon jeździłam na zgrupowania ze sprinterkami, pracowałam z nimi. Te mistrzostwa na Węgrzech były jakby podsumowaniem tej pracy. Pełniłam podobną rolę jak rok temu w Monachium – mówi Agata Kępa.
Mistrzostwa świata były dla kibiców dziewięciodniowym świętem sportowym, dla znacznej części lekkoatletów ograniczały się do startów jednego dnia, czasem – dwóch dni. Polska reprezentacja była czwartą pod względem liczebności – jej skład tworzyło 67 zawodniczek i zawodników. Wspierało ich codziennie pięcioro fizjoterapeutów, w tym Agata Kępa.
Czarna flaga w stolicy Węgier. Ciężkie dni dla sztabu medycznego
- Dotarłam na drugą część mistrzostw, gdy swoje zmagania zakończyli już młociarze. Dzielimy się wtedy pracą, każdy, kto potrzebuje pomocy, powinien ją dostać. Zwykle rywalizacja jest w sesji porannej, a później też w popołudniowej. Ktoś z nas zostaje w hotelu, ktoś jedzie na trening, bo niektórzy lekkoatleci wówczas też trenują, ktoś inny zmierza na stadion rozgrzewkowy i ten normalny, który kibice widzą w telewizji. Jeśli w sesji jest kilka startów, to trzeba pojechać z zawodnikami i wrócić. Czasem cały dzień jest się poza hotelem, a miałam sytuację, gdy jedna z zawodniczek doznała kontuzji i kilka godzin spędziłam z nią w szpitalu. A potem pojechałam na stadion – wspomina Agata Kępa.
Zarazem chwali organizację mistrzostw świata, która była niemal perfekcyjna. Problem sprawiła jedynie... pogoda. Ponad 30-stopniowy upał komplikował bowiem pracę sztabu medycznego. Sprinterzy lubią ciepło, ale tu już było za gorąco. - Jednego dnia pojawiła się nawet czarna flaga, niektóre konkurencje zostały przełożone. Pod względem fizycznym to były najcięższe zawody, ludzie padali, były problemy z przegrzaniem organizmów, wszystkich bolały głowy – opowiada fizjoterapeutka Rehasport.
Marzenia o igrzyskach olimpijskich. Już za rok w Paryżu
Za rok odbędą się mistrzostwa Europy w Rzymie, w czerwcu, ale najważniejszą imprezą dla lekkoatletów są oczywiście igrzyska olimpijskie na przełomie lipca i sierpnia. Wyjazd do Paryża mógłby być kolejnym zwieńczeniem sezonu dla Agaty Kępy. - Chciałabym, ale zobaczymy, czy sama dam radę i też jak to się potoczy. Kluczowe będą World Relays na Bahamach na początku maja, tam odbędą się kwalifikacje olimpijskie sztafet. W naszej reprezentacji jest duży optymizm, ale wiadomo, że zawsze coś złego się może zdarzyć. Zgubisz pałeczkę i tracisz marzenia – mówi Agata Kępa.
W Budapeszcie sztafeta sprinterek zajęła znakomite piąte miejsce, Ewa Swoboda była indywidualnie szósta na 100 metrów, Kryscina Cimanouska doszła do półfinału na 200 metrów.
Dla Agaty ten sezon jeszcze się nie skończył – na przełomie września i października czeka ją zgrupowanie rehabilitacyjne w Zakopanem dla zawodników, którzy byli w tym roku kontuzjowani lub zmagają się z przewlekłymi urazami. - A od listopada zaczynamy kolejne zgrupowania, już przed kolejnym sezonem halowym – mówi fizjoterapeutka.