Przed rozpoczęciem przygotowań do każdej kolejnej rundy piłkarze „Kolejorza” spędzają ponad połowę dnia w Rehasport na badaniach medycznych. – Pozwalają one odpowiedzieć na pytanie, czy któryś z piłkarzy nie jest bardziej narażony na uraz, bo ma np. lekką kontuzję, o której nawet nie wie – mówi fizjoterapeuta Rehasport Paweł Cisowski.
Pierwszym elementem badań był Test, w którym patrzymy i oceniamy, jak piłkarze wykonują podstawowe wzorce ruchowe. Jeżeli wynik jest niski, oznacza to zwiększone ryzyko odniesienia urazu – przyznaje fizjoterapeuta. Później wicemistrzów Polski czekały badania na platformie dynamometrycznej, umiejętności utrzymania równowagi oraz na końcu – test siły i wytrzymałości.
– Pierwsze z nich daje nam informację, czy nogi piłkarzy są obciążane równo lub czy któraś nie jest przeciążana. Ewentualnie też, czy ta z urazem nie jest odciążana. W przypadku testu równowagi mamy do czynienia z informacją, w jaki sposób piłkarze uzyskują tą równowagę i co robią, gdy ją tracą. Jeśli mamy do czynienia ze złą strategią odzyskania równowagi, to wówczas może to wyjść w sytuacji boiskowej. Zawodnik nie myśli bowiem o typowych ruchach dla kończyny dolnej, a próbuje ratunkowo odzyskać równowagę. Do większości urazów w kończynie dolnej dochodzi w czasie 70-80 milisekund. Dobra praca nogą daje szansę na powrót do równowagi, bo to powinno zająć właśnie 70-80 milisekund. Gdy jednak zawodnik nadrabia ruchem tułowia, to czas wydłuża się do 250 milisekund. Wtedy ryzyko odniesienia kontuzji jest większe – opowiada Paweł Cisowski.
Ostatnie badanie było dla piłkarzy najgorsze. Na specjalnym fotelu sprawdzano siłę i wytrzymałość obu kończyn dolnych, a konkretnie: mięśni czworogłowych oraz kulszowo-goleniowych. – Wiemy wtedy, czy zawodnicy mają odpowiednią siłę i wytrzymałość w stosunku do swojej masy ciała oraz czy nie ma deficytu w stosunku do drugiej nogi – mówi Paweł Cisowski.
Kolejne takie badania piłkarze Lecha przejdą w czerwcu – przed rozpoczęciem przygotowań do kolejnego sezonu.